czwartek, 5 kwietnia 2012

Druga ciąża - jak przygotować się do drugiego dziecka?

Kiedy kobieta decyduje się na drugie dziecko posiada już pewne doświadczenie i wiedzę na temat ciąży, porodu i opieki nad nowonarodzonym maleńkim człowieczkiem. Wie, że trzeba zawczasu wybrać lekarza, łykać kwas foliowy i prowadzić zdrowy tryb życia. Mogło by się więc wydawać, że druga ciąża będzie pod całkowitą kontrolą i nie będą jej towarzyszyć niepewność i obawy, tak jak to się dzieje zazwyczaj przy pierwszym dziecku. Zwolenniczki tego poglądu mają rację tylko częściowo, ponieważ każda ciąża, tak jak każde dziecko jest inna. Staranne przygotowanie się do kolejnej ciąży jest bezcenne nie tylko dla zdrowia przyszłej mamy i jej dziecka, ale także dla życia i funkcjonowania całej rodziny. Wykonaj wszystkie potrzebne badania i odwiedź stomatologa Absolutnie tego nie lekceważ!!! To, że przy pierwszym dziecku nic ci nie dolegało, nie znaczy, że jest tak nadal. Może się bowiem okazać, że cierpisz na schorzenie, które nie wystąpiło przy pierwszej ciąży. Przykładowo mogła pojawić się niedoczynność tarczycy, która powoduje spore problemy z zajściem w ciążę. A w przypadku jeśli to się jednak uda, spowodować może upośledzenie umysłowe u dziecka, tzw. kretynizm wrodzony. Brzmi strasznie, ale wykonanie badania poziomu TSH i suplemantacja hormonów tarczycy jeszcze przed ciążą, w całości eliminuje ten problem, a po 9 miesiącach zapobiegliwa mama cieszyć się będzie zdrowym dzidziusiem. Wizyta stomatologiczna w celu oceny stanu twoich zębów i ewentualnego leczenia również jest niezbędna. Przygotuj starsze dziecko na rodzeństwo Nie chodzi tu oczywiście o przedwczesne informowanie starszej pociechy, że planujesz zajść w ciążę, szczególnie, gdy różnica wieku jest niewielka. Jeśli twoje starsze dziecko samo jest jeszcze maluchem, pomyśl już teraz o ewentualnej pomocy przy nim, w razie gdyby okazało się, że źle będziesz znosić kolejną ciążę lub co gorsza będziesz musiała leżeć. Pomoc babci, cioci czy dorywczej opiekunki okaże się niezastąpiona także wtedy, gdy po prostu będziesz czuła się zmęczona lub śpiąca co zdarza się przecież wszystkim ciężarnym. Ucz malucha maksymalnej samodzielności. To, że samodzielnie zje obiad i wrzuci swoje brudne ubranka do kosza na bieliznę, a nie pod łóżko znacząco ułatwi ci życie. I to nie tylko w ciąży, ale przede wszystkim wtedy, gdy w domu pojawi się bobas wymagający twojej pełnej uwagi w dzień i w nocy. Jeśli pierwsze dziecko jest na tyle duże, że poradzi sobie z niektórymi domowymi obowiązkami, już teraz powinnaś zacząć je do nich przyzwyczajać. Kiedy pojawi się w domu nowy człowieczek może być już na to za późno. Nowe zadania i obowiązki mogą wywołać bunt u zdetronizowanego jedynaka lub jedynaczki. Zadbaj o siebie Nie chodzi tutaj jedynie o zdrowe odżywianie się, ruch na świeżym powietrzu czy pozbycie się niezdrowych nawyków. To wszystko powinnaś zrobić nawet jeśli nie planowałabyś drugiego dziecka. Jeśli jednak planujesz i dlatego czytasz ten artykuł, to rozpieszczaj się i dbaj o siebie ile tylko zdołasz. Nie próbuj robić wszystkiego sama i znajdź czas, żeby poleniuchować. Pierwsza ciąża jest zawsze o tyle łatwiejsza, że jesteś młodsza, a więc i twój organizm jest silniejszy i łatwiej się regeneruje. Oczywiście nie masz również obowiązków związanych z pierwszym dzieckiem. Niezależnie od wieku w jakim jest twoja starsza pociecha, potrzebuje ona twojej uwagi i absorbuje twój czas na wiele sposobów. Te dwa czynniki, które odróżniają pierwszą ciąże od drugiej sprawiają, że powinnaś jak najszybciej zacząć zbierać siły przed drugim dzieckiem.

Ciąża - jak zajść w ciążę?

Z hipotetycznego punktu widzenia zajście w ciążę wcale nie jest trudne. Jeśli będziesz uprawiać seks w czasie owulacji lub tuż przed nią, to dojdzie do zapłodnienia i po około dwóch tygodniach na teście ciążowym pojawi się wynik pozytywny. Tyle teoria, w praktyce nic nie jest takie proste. Jeśli pragniesz dziecka, po pierwsze musisz wiedzieć kiedy nastąpi u ciebie owulacja. Niektóre kobiety są w stanie uchwycić ten moment obserwując śluz szyjkowy wydobywający się z pochwy. W czasie owulacji, czyli najczęściej około 14 dnia cyklu, jest go najwięcej i ma najrzadszą konsystencję, tak aby plemniki mogły się przedostać do komórki jajowej. To właśnie uchwycenie momentu owulacji jest kluczowe jeśli planujesz poczęcie dziecka. Jeśli jednak nie jesteś przekonana do metody obserwacji śluzu, spróbuj użyć testu owulacyjnego. W aptece są dostępne bez recepty testy owulacyjne dwojakiego rodzaju- z moczu i ze śliny. Testy z moczu występują w postaci testów kreskowych. Najczęściej jest to kilka próbników np. 5, za pomocą których przez kilka kolejnych dni (zaczynając od połowy cyklu) starasz się potwierdzić owulację. Dwie kreski na wyniku testu o podobnej intensywności koloru oznaczają owulację. Jeśli masz nieregularne cykle, użycie takiego testu nie musi gwarantować sukcesu. Testy owulacyjny ze śliny polega na umieszczeniu śliny na szklanej płytce. Następnie, kiedy ślina wyschnie, należy za pomocą dołączonej do testu soczewki ocenić wzory, które pojawiły się na płytce. Wzory przypominające te, które mróz maluje zimą na szybach oznacza dni płodne, nieregularne skupiska kryształków to dni niepłodne. Jeśli testy owulacyjne nie spełniły twoich oczekiwań zdecydowanie najlepszym sposobem będzie, jeśli umówisz się na wizytę u ginekologa, który dysponuje wysokiej klasy sprzętem do badań USG. Koszt jednego USG ginekologicznego to średnio 60 złotych. Za pomocą badania USG przez pochwę lekarz jest w stanie obserwować dojrzewanie komórki jajowej i określić z dokładnością do kilku godzin moment jej uwolnienia się z pęcherzyka Graffa do jajowodu, czyli prościej mówiąc owulację. Może będziesz musiała się poddać takiemu badaniu kilka razy co 2, 3 dni, jeśli zdarzy się, że twoja owulacja nie wypada około 14 dnia cyklu, jak się najczęściej przyjmuje, ale na przykład około 19 dnia. Czasem cykl trzeba obserwować za pomocą USG przez kilka miesięcy, ponieważ nie zawsze seks podczas dni płodnych gwarantuje zajście w ciążę. Przyjmuje się, że dopiero po pół roku lub roku (w zależności od źródła) regularnego współżycia bez zajścia w ciążę, należy przeprowadzić dokładniejsze badania mające na celu wykrycie przyczyny niepłodności. Niepłodności nie należy oczywiście mylić z bezpłodnością, która wyklucza szansę na dziecko.

Jak skończyć karmić piersią

Karminie piersią jest niezwykle pięknym doświadczeniem, ale chyba każda z mam (przynajmniej większość) doświadcza w pewnym momencie kryzysu. W moim przypadku było to gdy moja córeczka miała osiem miesięcy. Męczące i zbyt częste wstawanie w nocy, marudzenie, częste niezadowolenie córeczki, czy też problem z zostawieniem jej choćby na godzinę pod opieką babci, żeby nie kończyło się to przeraźliwym szlochem. Wszystko to zaczęłam łączyć z faktem że nadal karmię piersią. Im była starsza tym częściej domagała się piersi, a to w rezultacie prowadziło do wyżej wymienionych problemów. Długo myślałam nad tym aby przejść na mleko modyfikowane. Większość osób z mojego otoczenia wywierała na mnie duża presje, jedni mówili to czas najwyższy, ze małej nie wystarcza mój pokarm i ze jest ode mnie zbyt uzależniona. Drudzy z kolei mówili żebym karmiła jak najdłużej, bo to samo zdrowie mojej córeczki. Najważniejsze jest jednak to aby podjąć tą decyzje samodzielnie, nie słuchać innych tylko zrobić to co czujemy że dl nas samych i dla naszych pociech jest najlepsze. Oto parę wskazówek jak zakończyć etap „cyckowania": 1. Są dwa sposoby: jedni uważają że należy robić to stopniowo, a drudzy że z dnia na dzień. Ja osobiście jestem zwolenniczką tej drugiej metody(w przypadku mojego dziecka zadziałało) 2. Dobrze jest wybrać moment gdy dziecko ma już zróżnicowaną dietę, a mleko jest tylko dodatkiem(a przynajmniej powinno być dodatkiem) wiadomo różnie to bywa, szczególnie gdy karmimy piersią, bo maluszek traktuje cycuszka jak coś co uspakaja, dostarcza jedzonko i picie, no i zaspokaja potrzebę bliskości. 3. Zdarzało się też że córcia nie chciała pic z butelki. W tej sytuacji pomogła zmiana smoczka, dobrze jest dobrać taki, który kształtem jak najbardziej przypomina sutek(ja osobiście wybrałam i polecam smoczki Lovi). Problemem w tym przypadku może być też bliskość i zapach mamy, dziecko gdy próbujemy je nakarmić butelką czuje mamę i oczywistym jest fakt że woli dostać pierś niż pic z jakiejś tam butelkiJ. Dlatego warto aby przez pierwsze dni oduczania dzieciątka od piersi inicjatywę przejął tatuś lub ktoś inny z rodziny i karmił maluszka mlekiem modyfikowanym… oczywiście dzień i noc. Powodzenia

Kochać mądrze

Gdzie leży granica między troską a nadopiekuńczością rodziców w stosunku do swoich dzieci? Jestem mamą x2, więc swój czas, troskę, radość i miłość dzielę po połowie. Chcę aby było sprawiedliwie, żeby Młody mi w przyszłości nie wypomniał, że to Młodsza była dla mnie ważniejsza. Gdy wraca ze szkoły pytam jak mu minął dzień, czy były jakieś oceny, jak dogaduje się z kolegami – interesuje mnie to. Wolę być na bieżąco, zwłaszcza jak dzieje się coś niedobrego i generalnie jest mu źle. Opowiada mi sam co się wydarzyło, ale czasem pada stwierdzenie, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.Wycofuję się wtedy bo wiem, że przyjdzie do mnie za jakiś czas i wszystko mi opowie, a ja wolę wiedzieć mniej ale zachować jego zaufanie, niż wnikać w temat i budzić tym jego sprzeciw. Ta metoda sprawdzała się w stosunku moich rodziców do mnie, a jeśli coś się super sprawdza to po co to zmieniać. Znajoma zadała ostatnio pytanie, czy pamiętam jak to było w czasach bez telefonów komórkowych. Telefonów, które dla rodziców są głównym narzędziem kontroli rodzicielskiej. 20 lat temu ich nie było, jednak mogłam chodzić na dyskoteki, jeździć na wycieczki, dojeżdżałam do szkoły średniej. Miałam dużo więcej swobody niż niektóre znane mi dzieci i nastolatki. Oczywiście ktoś powie, ze czasy są inne i zagrożeń jest więcej. Ja odpowiem, że wg mnie nie jest ich więcej tylko się zmieniły. Dla porządku dodam, żeby wcale nie było tak pięknie i różowo, iż przeżywam bardzo mocno wyjazdy klasowe syna, gorszą ocenę czy konflikt. Nie pozostawiam go bez pomocy i wsparcia, ale najpierw daję mu szansę by sam podjął działania naprawcze. Szansę by bez oglądania się na mnie czy męża, umiał sobie dać radę, a to zaowocuje w przyszłości. Co się jednak dzieje, gdy nadopiekuńczość przyćmi zdrowy rozsądek i zaufanie do dziecka, a obawa o jego zdrowie i zachowania sprawi, iż będziemy pracować tylko po to by opłacić rachunek telefoniczny za komórkę. Mam okazję obserwować poczynania dwóch mam, które swoją troskę motywują dobrem dziecka, niestety w pracy ich czyny budzą ogólne zdziwienie i wręcz komentarze wzbudzające śmiech. Dzieci jadą na wycieczkę klasową, opieka jest zapewniona, autobus z zaufanej firmy będzie dodatkowo sprawdzony rano przez policję. Mama bierze dzień urlopu (mimo sprzeciwu dziecka), by towarzyszyć córce w eskapadzie Każdego ranka jest schemat kilku rozmów telefonicznych: wstałaś już; pamiętaj załóż bluzę; niech babcia zaparzy ci herbatę bo jeszcze się oparzysz; masz dziś ciężki plecak (mama wie bo sama go wczoraj spakowała) ,niech dziadek ci go niesie itp. Córciu zmieniłaś podpaskę? Pamiętaj, to bardzo ważne Mama jest częstym gościem w szkole, mimo że córka jest bardzo dobrą uczennicą; wg niej gorsza ocena (np.+4) wymaga wyjaśnienia bo nauczyciel ocenę zaniżył Czy wystarczy przykładów dla niedowiarków, ludzie pomyślcie co robicie swoim dzieciom. Teraz szybki rachunek sumienia, ile z nas popełniło te same lub podobne grzeszki. Trochę inne podłoże ma nadopiekuńczość w stosunku do młodszych dzieci, oto przykłady z życia wzięte. Katar u 3-latka to powód wezwania prywatnego lekarza lub wizyty na pogotowiu Już jako 4-latek malec nie mógł korzystać z noża i widelca, bo przecież może wbić je sobie w oko; jadł tylko łyżką Dodam, że malec nie chodzi do przedszkola, nie był nigdy w piaskownicy, bo może się zarazić jakąś chorobą Może ta nadopiekuńczość wynika z nudów i braku innych zajęć – nie wiem, może to presja otoczenia sprawia, że zaczynamy brać udział w konkursie na najlepszego i najbardziej troskliwego opiekuna. Nasze skarby żeby się nauczyć chodzić muszą się przewrócić, czasami uderzyć, rozbić kolano. Plaster na nodze nie świadczy o tym, że jesteśmy wyrodnymi rodzicami. Apeluję o włączenie zdrowego rozsądku i otworzenia się na sugestie płynące z otoczenia.

Poczytaj mi mamo

„Poczytaj mi Mamo” to hasło stało się znane szerszej publiczności dzięki przeprowadzonej kilka lat temu akcji społecznościowej. Lubię te akcje, z całego serca im kibicuję i szanuję ludzi (zwykle znane twarze), którzy swoimi nazwiskami je firmują. Jednak w tym właśnie przypadku zastanawiam się czy nie był to nadaremny zryw. Z wielką przykrością stwierdzam, że „sztuka czytania” zanika w naszym społeczeństwie, zarówno wśród dorosłych jak i dzieci. Odsetek dzieci i młodzieży w wieku szkolnym czytających coś więcej, poza lekturami, jest znikomy. Dorośli czytają więcej, wiem to ponieważ jestem stałym bywalcem biblioteki publicznej. Już słyszę te komentarze - siedzi w domu to ma czas na czytanie. Otóż dementuję te plotki - pracuję, zajmuję się domem i dwójką dzieci. Książki są dla mnie tym, czym dla innych komputer, siłownia czy telewizor. Dają mi poczucie relaksu, wytchnienia od codzienności, podczas czytania wypoczywam. Dzieci biorą wzorce zachowań ze swoich rodziców, to my jesteśmy ich nauczycielami. Jeśli dziecko nie widzi mamy lub taty z książką, to samo też po nią nie sięgnie. Jeśli chociaż jeden rodzic nie czyta dla własnej przyjemności, to czy będzie miał kto „dziesięć minut dziennie, codziennie” poczytać dziecku? Jednak widzę pewną szansę na to, że za 10 lat nie ogarnie nas „wtórny analfabetyzm”. Cała nadzieja w tym, że nasze dzieci potrafią być bardzo uparte. I jak takie małe, marudzące stanie wieczorem na środku pokoju i z całą mocą będzie domagać się naszej uwagi, przytulenia i generalnie porzucenia pilota telewizyjnego, to co wtedy zrobi odpowiedzialny rodzic? No właśnie, stańmy się odpowiedzialni za przyszłość naszych dzieci. Uczmy je od najmłodszych lat tego, co w przyszłości będzie działało na ich korzyść. Kochani dorośli, wierzcie lub nie, ale czytanie uzależnia. Niesie za sobą mnóstwo korzyści, zacznijmy w końcu je sobie uzmysławiać.Wybierz z dzieckiem książeczkę do czytania, opatulcie się kołdrą i niech wam nikt nie przeszkadza. W takich chwilach nawiązuje się między wami szczególna więź, malec wyciszy się i uspokoi. Emocje narastające przez cały dzień odpłyną w niebyt, bo przecież nikt tak jak mama nie ukoi skołatanych nerwów. Pamiętaj, że wybór lektury ma znaczenie, zwłaszcza gdy pociecha słucha tę bajkę pierwszy raz. Kiedy zaserwujesz trzylatkowi „Jasia i Małgosię” na dobranoc to nie zdziw się kiedy z płaczem przyjdzie do ciebie w nocy. Podczas czytania pracuję wyobraźnia, wykorzystaj to. Przestań czytać przed końcem bajki i zapytaj malucha jak sobie wyobraża jej koniec. Zapisuj autorskie pomysły swojego dziecka, to może być ciekawy sposób na zapoczątkowanie nowej rodzinnej tradycji. Za kilka lat razem będziecie mieli co wspominać. Zapisz córcię i synka do dziecięcego oddziału biblioteki publicznej, własna karta biblioteczna z pewnością zmobilizuje do częstych odwiedzin.Czytanie sprzyja rozwojowi mowy oraz zasobu słownictwa, dziecko jest bardziej komunikatywne. Później, gdy samo będzie czytać, nie będzie mieć problemów z ortografią, gramatyką i poprawnym budowaniem zdań. Najważniejsze to nie zniechęcać do książek, nie odmawiać mu tych kilku minut czytania, czy też wspólnej wizyty w bibliotece. To wszystko wymaga od nas dobrej woli i chęci- pamiętajmy , że to wszystko jest dla dobra tych, których kochamy najbardziej na świecie. I tak na koniec dodam co ja mam z tego całego czytania. Znalazłam się w sporej grupce rodziców, wiadomo każdy chciał się pochwalić osiągnięciami swojego milusińskiego, tak usłyszałam, że trzylatek sam sobie włączy film, inny super gra na komputerze itd. A ja powiedziałam, że moje dzieci lubią czytać – tym przebiłam wszystkich. Zgadnijcie kto był najbardziej dumnym rodzicem w tej grupie.

Kochana babcia, niedobra mama

Dziecko tak powiedziało – każda z nas słyszała o czymś takim, była świadkiem lub niestety doświadczyła na własnej skórze. To przykry moment, wywołujący niemiłe uczucia. Jaka jest jego geneza? Postaram się jakoś to objaśnić, napisać jak to wygląda z mojego punktu widzenia. Zacznę od odpowiedzi na pytanie: kim są dziadkowie dla naszych dzieci i dla nas samych. Babcia dla dzieci jest opiekunką, pocieszycielką, partnerem do zabaw. Dziadek zawsze ma czas by pograć z naszą pociechą w piłkę lub karty, może całe popołudnie spędzić na placu zabaw i nie powie, że już ma dość. Dziadkowie dla pracujących rodziców to bezcenny skarb, zajmujący się naszymi pociechami kiedy wychodzimy do pracy. Te sprawy inaczej wyglądają, gdy mieszkamy w trzypokoleniowym domu: dziadkowie, rodzice i dzieci. Wtedy to babcia przejmuje większą rolę w życiu dziecka, zaczyna wpływać na jego wychowanie, rozwój i samodzielność w stopniu większym niż sami rodzice. Mama o 6 rano wychodzi do pracy i to babcię nasze kochanie zobaczy rano, to ona poda mu śniadanie i wyprawi do przedszkola, lub też cały dzień spędzi z nim w domu. A my zmęczeni po powrocie z pracy zjemy obiad i położymy się na chwilę by odpocząć. I znowu dziadkowie zajmą się malcem. No cóż, tak z ręką na sercu powiem: to czyste wygodnictwo i egoizm z naszej strony. Przyszło wam do głowy, że babcia po kilkunastu godzinach biegania za dzieckiem chce usiąść i w spokoju wypić kawę? Przypomnijcie sobie kto jest rodzicem tego brzdąca hasającego po mieszkaniu. Uważam, że musimy mu poświęcić całą swoją uwagę i czas, by nie zaczęło z wszystkim biegać do babci. A niepokój powinny wzbudzić sytuacje typu: babciu jestem głodny (mimo że mama jest w tym samym pokoju); babciu chcę siusiu; babciu boli mnie brzuszek. Malec postrzega ją jako najważniejszą dorosłą osobę w domu. Nie sądzę, że to dobre rozwiązanie. I tylko od nas będzie zależeć czy nasza pociecha będzie się wychowywać w domu w którym rodzice są na drugim planie. Nawet jeśli chwilowo nie mamy nic przeciwko temu, że dziadkowie we wszystkim nas wyręczają, to któregoś dnia może się okazać , że to ona jest dla naszego syna lub córki wyrocznią we wszystkim, to od niej będzie oczekiwało podejmowania decyzji jego dotyczących. Miałam okazję obserwować konsekwencje długich lat wspólnego mieszkania różnych pokoleń. I niestety w większości przypadków (zaznaczam nie wszystkich) początkowa idylla zamienia się we względny spokój przerywany kłótniami, nieporozumieniami i cichymi dniami. A wszystko to ze szkodą dla naszych dzieci. Maluszki to wspaniali obserwatorzy, ich uwadze nie umknie sprzeczka między mamą a babcią, będzie się czuło rozdarte między wami. Mądry rodzic nie dopuści do tego by pociecha siedziała smutna w kącie, nie zakaże wychodzenia z pokoju. Takie zachowanie niczemu nie służy, a my okażemy się hipokrytami (przecież rano wyjdziemy do pracy). Musimy mu wytłumaczyć, że taka sprzeczka to nie koniec świata i nikt przez to nie będzie mniej go kochać. Kochani dziadkowie, teraz kilka słów o was. Jesteście największą nieopodatkowaną instytucją charytatywną na świecie. Dajecie miłość, troskę i opiekę w wymiarze nie do ogarnięcia. Jednak w tej beczce miodu jest łyżka dziegciu. Z przykrością muszę stwierdzić (opinie zebrane), że są wśród was także egoiści i tyrani. Fakt, że pilnujecie wnuczkę nie upoważnia was do tego aby deptać autorytet rodzica w oczach dziecka. Niewiele potrzeba by tego dokonać, wystarczy zdanie typu: mama się nie zna, ja wiem lepiej; możesz zjeść czekoladę przed obiadem; mamusia ci takiego obiadku nie ugotuje. Dzieciom nie służy także to, że wszystko za nie robicie: babcia zrobi kanapkę i przyniesie do pokoju, posprząta ze stołu, schowa zabawki. Jednym słowem będzie wyręczać wnuka „dla jego dobra”, bo przecież jeszcze się biedactwo zdąży napracować. Wtedy malec szybko się nauczy, że babcia „ kocha bardziej”, przecież niczego nie zabrania, na wszystko pozwala, nie krzyczy i nie daje kary. Od tego tylko krok do powiedzenia, że mama jest niedobra. Najdrożsi dziadkowi i rodzice, cała nadzieja w porozumieniu międzypokoleniowym, wspólnym ustaleniu norm i granic. Nie przerzucajmy obowiązków na dziadków byśmy kiedyś nie usłyszeli, że nasza pociecha w chwili zapomnienia powie do babci „mamo”.

Babcia, niania czy przedszkole cz.2

W pierwszej części pisaliśmy o instytucji babci oraz ogólnie o instytucji niani. Zapraszamy do zapoznania się z tym artykułem. Inaczej sprawa wygląda gdy chcemy skorzystać z usług wyspecjalizowanych agencji, zajmujących się opieką nad dziećmi. Tutaj możemy mówić raczej o guwernantce z wykształceniem pedagogicznym, muzycznym i znajomością języków obcych. Wbrew pozorom takie panie są poszukiwane i zatrudniane także w Polsce, chociaż koszty są spore i wynoszą nawet ok. 20 złotych za godzinę. Tak więc jest to oferta dla bardziej zamożnych rodzin. Możemy jednak znaleźć nianię z agencji za mniejsze pieniądze. Są to zwykle studentki, ale też kobiety które odchowały już swoje dzieci i chcą nadal się taką opieką zajmować. Tak więc mając taką nianię, możemy mieć pewność, iż nasza pociecha jest w dobrych rękach. Nie spędzi kilkunastu godzin przed telewizorem, teoretycznie cały dzień powinno mieć tak zaplanowany (biorąc pod uwagę jego wiek), że będzie mieć czas nie tylko na zabawę, ale i na zajęcia edukacyjne. Decydując się na nianię z agencji (a więc obcą osobę), musimy zachować czujność. Należy z uwagą obserwować zachowania malca, nawet jeśli nie potrafi jeszcze mówić, jego mowa ciała powie nam wszystko. Co powinno wzbudzić nasz niepokój: malec traci apetyt, stanie się apatyczny i płaczliwy, lub nadmiernie agresywny, nie będzie chciał nas zostawiać, zaczną męczyć go złe sny. Generalnie musimy być czujni na wszystko, co do tej pory nie miało miejsca. Trzeba wtedy reagować i nie czekać, że jakoś się wszystko ułoży. Niespodziewane wcześniejsze powroty do domu to pierwszy krok, potem kamerka internetowa, dyktafon z czujnikiem głosu - musimy mieć pewność zanim kogoś oskarżymy. Pewnie kogoś wzburzą te metody „permanentnej inwigilacji”, ale każdy rodzic w trosce o dziecko podejmie każde kroki. Teraz porozmawiajmy o kosztach. Podpisując z agencją umowę mamy jasno określone warunki pracy i płacy. Wahają się one na poziomie od 12 do 18 złotych, zależ min. od regionu, oczekiwań, zakresu obowiązków i stażu pracy niani. Przedszkole jest opcją dla szczęściarzy. Dzisiejsza ograniczona liczba miejsc spowodowana jest tym, że kilka lat temu likwidowano przedszkola z uwagi na mały przyrost naturalny i koszty utrzymania obiektów. Aby nasza pociecha mogła uczęszczać do takiej publicznej placówki musi spełnić szereg warunków wcześniej ustalonych przez władze np. w pierwszej kolejności przyjmowane są dzieci objęte obowiązkiem szkolnym, następnie dzieci rodziców pracujących, matek lub ojców samotnie wychowujących dzieci, maluszki powinny umieć korzystać samodzielnie z toalety. Koszty pobytu dziecka w przedszkolu są niewielkie. Po tegorocznych zmianach stawki te różnią się w zależności od miasta i ilości godzin, które spędza w nim dziecko. Wlicza się też ilość posiłków i koszty tzw. partycypacji. Należy nadmienić, że to czy nasza pociecha dostanie się do upatrzonego przedszkola zależy w dużej mierze od szczęścia i długości kolejki chętnych, nawet jeśli spełniamy ww. warunki. Jeśli szczęście nam nie dopisze, to poszukajmy w okolicy prywatnego przedszkola. Placówki te, podobnie jak przedszkola publiczne, oferują profesjonalną opiekę, szeroki wachlarz zajęć dydaktycznych, muzycznych i sportowych. Różni je najczęściej koszt, począwszy od tzw. wpisowego (zwykle bezzwrotnego) nawet w wysokości 500 złotych, czesnego od 800 do 1000 złotych, zależnego też od wiek dziecka. Jeśli z uwagi na brak szczęścia lub możliwości finansowych, obie opcje nie wchodzą w rachubę możemy skorzystać z innego rozwiązania. Poszukajcie na stronach internetowych waszej gminy informacji o fundacjach, utrzymujących się z darowizn i subwencji oświatowych, w ramach których organizuje się bezpłatne ( ! ) grupy przedszkolne. Dokonując wyboru między babcią, nianią i przedszkolem kierujemy się dobrem dziecka i zasobnością portfela. To drugie jest o tyle ważne, gdy musimy liczyć się z każdą złotówką. Wtedy to babcia będzie najlepszą opcją (przepraszam za przedmiotowe podejście do sprawy) dla domowego budżetu. Jeśli jednak mieszkamy od niej daleko, lub zwyczajnie nie możemy liczyć na jej pomoc, ja postawię na przedszkole. Tylko tutaj dziecko będzie miało najlepsze warunki do szerokiego rozwoju intelektualnego, nauczy się nawiązywać kontakty z rówieśnikami i współpracy z nimi, ale też dbania o swoje racje i potrzeby. Są to moje czysto subiektywne odczucia i mogę się mylić, dlatego wybór zostawiam wam.