czwartek, 5 kwietnia 2012
Kochać mądrze
Gdzie leży granica między troską a nadopiekuńczością rodziców w stosunku do swoich dzieci? Jestem mamą x2, więc swój czas, troskę, radość i miłość dzielę po połowie. Chcę aby było sprawiedliwie, żeby Młody mi w przyszłości nie wypomniał, że to Młodsza była dla mnie ważniejsza. Gdy wraca ze szkoły pytam jak mu minął dzień, czy były jakieś oceny, jak dogaduje się z kolegami – interesuje mnie to. Wolę być na bieżąco, zwłaszcza jak dzieje się coś niedobrego i generalnie jest mu źle. Opowiada mi sam co się wydarzyło, ale czasem pada stwierdzenie, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.Wycofuję się wtedy bo wiem, że przyjdzie do mnie za jakiś czas i wszystko mi opowie, a ja wolę wiedzieć mniej ale zachować jego zaufanie, niż wnikać w temat i budzić tym jego sprzeciw. Ta metoda sprawdzała się w stosunku moich rodziców do mnie, a jeśli coś się super sprawdza to po co to zmieniać.
Znajoma zadała ostatnio pytanie, czy pamiętam jak to było w czasach bez telefonów komórkowych. Telefonów, które dla rodziców są głównym narzędziem kontroli rodzicielskiej. 20 lat temu ich nie było, jednak mogłam chodzić na dyskoteki, jeździć na wycieczki, dojeżdżałam do szkoły średniej. Miałam dużo więcej swobody niż niektóre znane mi dzieci i nastolatki. Oczywiście ktoś powie, ze czasy są inne i zagrożeń jest więcej. Ja odpowiem, że wg mnie nie jest ich więcej tylko się zmieniły. Dla porządku dodam, żeby wcale nie było tak pięknie i różowo, iż przeżywam bardzo mocno wyjazdy klasowe syna, gorszą ocenę czy konflikt. Nie pozostawiam go bez pomocy i wsparcia, ale najpierw daję mu szansę by sam podjął działania naprawcze. Szansę by bez oglądania się na mnie czy męża, umiał sobie dać radę, a to zaowocuje w przyszłości.
Co się jednak dzieje, gdy nadopiekuńczość przyćmi zdrowy rozsądek i zaufanie do dziecka, a obawa o jego zdrowie i zachowania sprawi, iż będziemy pracować tylko po to by opłacić rachunek telefoniczny za komórkę. Mam okazję obserwować poczynania dwóch mam, które swoją troskę motywują dobrem dziecka, niestety w pracy ich czyny budzą ogólne zdziwienie i wręcz komentarze wzbudzające śmiech.
Dzieci jadą na wycieczkę klasową, opieka jest zapewniona, autobus z zaufanej firmy będzie dodatkowo sprawdzony rano przez policję. Mama bierze dzień urlopu (mimo sprzeciwu dziecka), by towarzyszyć córce w eskapadzie
Każdego ranka jest schemat kilku rozmów telefonicznych: wstałaś już; pamiętaj załóż bluzę; niech babcia zaparzy ci herbatę bo jeszcze się oparzysz; masz dziś ciężki plecak (mama wie bo sama go wczoraj spakowała) ,niech dziadek ci go niesie itp.
Córciu zmieniłaś podpaskę? Pamiętaj, to bardzo ważne
Mama jest częstym gościem w szkole, mimo że córka jest bardzo dobrą uczennicą; wg niej gorsza ocena (np.+4) wymaga wyjaśnienia bo nauczyciel ocenę zaniżył
Czy wystarczy przykładów dla niedowiarków, ludzie pomyślcie co robicie swoim dzieciom. Teraz szybki rachunek sumienia, ile z nas popełniło te same lub podobne grzeszki.
Trochę inne podłoże ma nadopiekuńczość w stosunku do młodszych dzieci, oto przykłady z życia wzięte.
Katar u 3-latka to powód wezwania prywatnego lekarza lub wizyty na pogotowiu
Już jako 4-latek malec nie mógł korzystać z noża i widelca, bo przecież może wbić je sobie w oko; jadł tylko łyżką
Dodam, że malec nie chodzi do przedszkola, nie był nigdy w piaskownicy, bo może się zarazić jakąś chorobą
Może ta nadopiekuńczość wynika z nudów i braku innych zajęć – nie wiem, może to presja otoczenia sprawia, że zaczynamy brać udział w konkursie na najlepszego i najbardziej troskliwego opiekuna. Nasze skarby żeby się nauczyć chodzić muszą się przewrócić, czasami uderzyć, rozbić kolano. Plaster na nodze nie świadczy o tym, że jesteśmy wyrodnymi rodzicami. Apeluję o włączenie zdrowego rozsądku i otworzenia się na sugestie płynące z otoczenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz